sobota, 30 grudnia 2023

Dziecinady oraz inne straty czasu

 "Podczas gdy czytałem w ogrodzie, czego moja cioteczna babka nie uznawała poza niedzielą, kiedy to oddawanie się jakimś poważniejszym zajęciom było rzeczą zabronioną, tego dnia ona nie szyła (w dzień powszedni byłaby mi powiedziała: "jak to, ty znowu bawisz się w czytanie, a przecież to nie jest niedziela", nadając słowom "bawisz się" odcień dziecinady i straty czasu)"

W stronę Swanna, Marcel Proust


Zatem znów bawię się w czytanie. Swanna wylosowałam na grudzień w swoim losowaniu książek nieczytanych, ponieważ w tym tłumaczeniu Swanna nie czytałam. I raczej nie żałuję teraz, że nie czytałam. Początkowo ciągle sprawdzałam, co Boy na to. Czasem sprawdzałam, co na to Internet, albo co na to wersja angielska. Raz sprawdziłam nawet, co na to wersja francuska, chociaż francuskiego uczyłam się bardzo krótko i bardzo dawno temu. Potem odłożyłam tłumaczenie Boya, wyłączyłam Internet i przestałam zwracać uwagę na lody o zapachu kawy, kamizelkarza, myśliwego biegającego na posyłki w hotelu , zagłówek z szydełkowej robótki. Przestałam również zastanawiać się, czy babka Narratora kupiła mu książki w sklepie spożywczym (zamiast w kolonialnym, jak u Boya), chociaż przyznam, że zaciekawiło mnie, kiedy w Polsce pojawiły się sklepy spożywcze, jakoś dziwnie komunistycznie mi się to kojarzy (Izabela Łęcka na pewno do żadnego spożywczego nie chodziła). Ach, co tam, przecież mi się nigdzie nie spieszy, zajrzałam do Internetu, oznajmił mi, że Tesco już nie ma. Ale dowiedziałam się z Kuriera Warszawskiego (2 Maja 1875r), że Alojza Brzechwa z racji zmiany interesów wyprzedaje korzystnie "wszelkie towary w Magazynie mym się znajdujące, mianowicie- Chustki, Szale, Szaliki, Turniury, Krynoliny Kołnierzyki, Woalki, Biżuterie czarne, Grzebienie i towary włóczkowe". Dowiedziałam się też, że można było kupić sklep z wiktuałami, albo z rygałami, powozik dziecięcy, powóz na cztery osoby, ogiera siwego, całe mnóstwo pudów lodu, w Handlu Braci Wróbel obok kościoła Ś-go Krzyża zniżono ceny serów, a u akuszerki na ulicy Gołębiej Nr 3, osoba spodziewająca się słabości, może znaleść pomieszczenie i troskliwą opiekę. Ale co to ja robiłam? A, czytałam W stronę Swanna.

W stronę Swanna jakie jest wiadomo, prześliczne, a czytane po raz kolejny jest jeszcze prześliczniejsze. Można się delektować cętkami słońca na komodzie ciotki Leonii, podziwiać kolory tęczowe szparagów, jazdą Gola po klamce, nigdzie nam się nie spieszy, nikt nas nie zaskakuje, nie musimy się zastanawiać kto to pan Legrandin czy Bergotte, bo doskonale ich znamy. Możemy skupić się na urokach pejzażu, trafności opisu postaci czy wątkach książkowych. I ja właśnie niezależnie czy jest niedziela czy też dzień powszedni, czytam Swanna pod kątem pisania czy niepisania książki przez Narratora. 

A kiedy nie czytam, robię na drutach, journaluję w journalach i myślę o podsumowaniach starego roku i postanowieniach noworocznych. Jeżeli chodzi o druty, to przyjmując stylistykę pani Tłumacz, z dzierganej robótki zrobiłam mitenki i sweter oraz skarpetki.






 Skarpetki są robione z robótki według wzoru My Favorite Vanilla Socks, bardzo go lubię, zrobiłam w sumie chyba cztery pary. Mitenki mają być w komplecie do swetra, który rękawy ma w sam raz, chyba że się podwiną i wtedy nie ma. Sweter według darmowego wzoru The Classic. Oryginalny jest nieco luźniejszy, ale może to kwestia niedawnych świąt, nie wiem. Ciasta trochę było, ale niezbyt dużo.

Golf miał być szary, szary jednak skończył się w połowie - dzielnie nie dokupiłam, zatem dół jest czarny. I płynnie mogę teraz przejść od niekupowania do podsumowania roku (a przynajmniej niektórych tematów). Włóczki jednak trochę kupiłam (nieraz musiałam, nieraz nie musiałam), ogólnie zmniejszyłam zapasy o ponad trzy kilogramy, a przerobiłam pięć kilogramów - łatwo policzyć. Postanowienie noworoczne - już nie kupować (poprzednio też chyba takie miałam, ale nie pamiętam za bardzo).

Za to inne postanowienie zrealizowałam całkiem dobrze, mianowicie spisałam swoje książki i przypisałam im lokalizację - jestem zachwycona, bo teraz nie muszę biegać z drabiną i zaglądać we wszystkie półki. Wiem co i gdzie mam. Oczywiście znalazłam kilka książek, co do których byłam pewna, że je sprzedałam. Ucieszyłam się. Miałam też w mijającym roku mniej kupować, więcej szyć, więcej czytać, więcej gotować. To akurat się nie udało, wszystko kładę na karb stresu emerytalnego. Teraz już minął rok, oswoiłam się z nowym etapem, wyciszyłam się, uspokoiłam i wypogodniałam i tego Wam wszystkim życzę niezależnie od emerytury.

Do Siego Roku!

Ps. W stronę Swanna czytam tak wolno, że musiałam mu zmienić zakładkę, bo nie wypada w Sylwestra zakładać zakładką bożonarodzeniową.  


Dziękuję bardzo bardzo za odwiedziny i za przemiłe komentarze, obiecuję więcej systematyczności w Nowym Roku. :))