"Wyleciał ptaszek z Łobzowa
Usiadł na rynku Krakowa
Asa ta da rasa, asa ta da rasa
Usiadł na rynku Krakowa"
Piosenka ludowa dla dzieci
Taką piosenkę śpiewała mama mojemu bratu, ja śpiewałam dzieciom, a potem wnukom. Nie przypuszczałam, że niespodziewanie moje życie potoczy się zupełnie jak w tym walczyku sprzed lat.
Najpierw domy stanęły na głowie
Domy na głowie charakteryzują się głównie dużą liczbą kartonów i okropnym bałaganem. Po ostatni karton poszłam do przydrożnej księgarni, więc pakowanie zakończyło się akcentem niezmiernie kulturalnym.I zaraz potem przyjechało czterech panów i przywiozło jeszcze więcej kartonów.
Panowie w swojej dobroci zapakowali mi moje porcelany, fajansy i książki. Na początku docenili Iliadę i Odyseję, zachwycili się Andersenem i współczesnymi książeczkami dla dzieci, wyrazili obawę, że papier zaniknie i przeniesie się w formie zdigitalizowanej do Internetu, tak było w pierwszym pokoju, w drugim już się nie zachwycali, tylko zauważyli - O, tu są jeszcze książki - i lekko westchnęli.
Firmę miałam bardzo profesjonalną, całe pakowanie i wywiezienie rzeczy przez balkon mojego czwartego piętra zajęło im dwie godziny, a ja zostałam z pustymi regałami
z przeoczonym Kosmosem
i ze śniadaniem z Żabki, bo garnki i talerze oraz kubeczki panowie wywieźli w siną dal
Co było robić, zabrałam resztę walizek, plecaków i robótek w trakcie robienia i pojechałam za panami pociągiem do Krakowa.
W Krakowie mogłam patrzeć jak domy stoją na głowie i tańczą oraz też zatańczyć zupełnie jak ten ptaszek z walczyka, ale nie zatańczyłam, tylko najpierw kupiłam regały na książki i lampę do czytania. Wstawiłam je do drugiego pokoju, który na ogół po innych domach jest sypialnią, ale u mnie jest gabinetem (no, Kraków, stare miasto, to jednak zobowiązuje, w Zgierzu może byłby to pokój do czytania albo wręcz mały pokój). Doszłam do wniosku bowiem, że końcu przespać się można w salonie, ale czytać to trzeba wygodnie.
Na miejscu przeżyłam lekkie załamanie na widok spiętrzonych pod sufit kartonów, ale dzielna ekipa w postaci syna, synowej, wnuczki i wnuczka żwawo zabrała się do pracy i w niecałą sobotę mnie rozpakowała a kartony wyniosła na hasiok czyli śmietnik.
Wnuczka z wnuczkiem ustawiali książki na półkach, wnuczek przeszedł szybkie szkolenie jak wygląda książka grzbietem do pokoju, zasada była jedna - duże książki na dole, małe na górze.
- Babciu, ja wszystkie przymierzam, czy się zmieszczą na półkę - zapewniała Natalka.
I wszystko poszło bardzo sprawnie.
Homer obok Kubusia Puchatka, Dzienników Delacroix tylko pierwszy tom, część do góry nogami, część nie, samotny siódmy tom Poszukiwania, trzeciego tomu szukałam trzy dni, ale kto by się tym przejmował. Bardzo bardzo jestem wdzięczna za pomoc.
I tak wiem, że układanie książek zajmie mi trochę, bo nie jest łatwo ułożyć książki z sensem - najłatwiej poszło z Proustem, bo wszystko co on napisał i co napisali o nim inni zajęło jedną osobną półkę i z głowy. Ale mam dylemat, czy Czechowa ustawiać razem, czy jednak jego listy z listami a opowiadania w literaturze pięknej? Czy Żywoty Cezarów to antyk, czy jednak historyczna a może w ogóle biografia albo baśnie? Czy w baśniach mam mieć Psi patrol, czy Psi patrol jednak jako nieco przejściowy wsadzić w osobne pudełko?
Czy kategorię "o książkach" mam mieć razem, czy jednak dzielić ją na książki o książkach jako przedmiotach i książki jako obiektach czytania?
Najważniejsze, to tak podzielić, żeby potem znaleźć. Niby mam tylko pięć regałów pod sufit i półkę, ale trochę się trzeba naszukać, jeżeli chociażby Rusinka postawi się w poezji obok Szymborskiej, bo się znali, a nie w dziale językowym, bo o pypciach na języku pisał.
Układanie książek to czynność nad wyraz przyjemna, zwłaszcza, że po raz pierwszy w życiu mam książki w jednym pokoju i w jednym rzędzie. I po raz pierwszy w życiu mam więcej półek niż książek. Oznacza to, wiadomo, że można dokupić i miejsce na półkach zająć (powiedziałabym, że szybko), ale jeszcze lepsza wiadomość jest taka, że w moim gabinecie zmieści się jeszcze jeden regał. Albo dwa.
Poza książkami i porcelaną przyjechał też zakupiony niedawno sekretarzyk, bo pomyślałam, że chcę w nowym mieszkaniu coś nie z Ikei (bo z Ikei mam dużo) i bardziej stylowego. Do identycznego sekretarzyka przymierzyłam się niedawno u koleżanki, bardzo funkcjonalny i ma szuflady pakowne do tego stopnia, że pomieściły moje zapasowe zeszyty, pióra, stempelki i naklejki. Wszystkich papierów i taśm washi nie pomieściły, bo nawet antyczne szuflady mają swoje granice.
Po dwóch miesiącach intensywnych, mogę teraz usiąść w swoim starym fotelu, zapalić nową lampę i poczytać starego Montaigne'a. Montaigne właśnie prawi o tym, jak względne jest nasze mniemanie o pięknie i że jednemu podoba się długie ucho i niskie czoło a drugiemu odwrotnie. Bardzo to jest prawdziwe i aktualne, najważniejsze, żeby odkryć co się nam podoba i dlaczego, czego sobie i Wam życzę.
Dziękuję bardzo za odwiedziny i za przemiłe komentarze, dobrego dnia!