"Ale mu się iść nie chciało, więc siadł pod wierzbą i siedzi."
Wojtkowa ozimina, Maria Kędziorzyna
Od dziecka uwielbiałam bajki, zamęczałam babcię, żeby mi opowiadała, aż w końcu wyczerpała cały jej znany repertuar.
- To zmyślaj, ale opowiadaj - prosiłam.
Na szczęście w miarę szybko przeszłam na samoobsługę. Jednym z moich ukochanych zbiorów było "U złotego źródła" pod redakcją Stefanii Wortman:
Są w tym zbiorze bajki o królu, co jadł suszone śliwki, o siostrze siedmiu kruków, o Popieluszce, o Kachnie co jej się zmywać nie chciało tylko tańcować, o dwunastu miesiącach i o Szklanej górze. I o Czarnym Lichu, co w ramach psoty wymyśliło warzenie gorzałki. A w każdej bajce było magicznie i sprawiedliwie, czyli tak, jak najbardziej lubię.
Ale najpiękniejszą dla mnie była "Wojtkowa
ozimina". Jędrny język, dowcip, żywa akcja, moje ulubione wiejskie
akcenty w postaci kaszy ze skwarkami i zsiadłego mleka, Mądra co doiła
powrozy w ścianie i mleko z nich szur - szur do skopca leciało. No i
Wojtek nieroba, który się od roboty wykręcał jak mógł, aż w końcu
przyszła na niego dyscyplina w postaci pięknej dziewczyny z warkoczami.
I tak sobie myślę, że czasem można sobie trochę posiedzieć pod wierzbą, nie walczyć ze swoimi przywarami, tylko poczekać nawet nie na dziewczynę, ale aż nam chęć i dyscyplina wróci sposobem magicznym, czyli nie wiedzieć jak.
Tak mi właśnie się ostatnio stało, zamiatam codziennie, gotuję dwa obiady (no, prawie), czytam i dziergam (w środy zwłaszcza, bo to środy z Maknetą) przykładnie, cały długi długi czas jeden tylko szary sweterek i nawet mnie nie kuszą inne projekty ani zakupy w sklepach włóczkowo rozpustnych.
Jak widać mam już w wyniku swoich heroicznych starań bardzo zaawansowane rękawy, w dodatku dwa na raz co gwarantuje ich równość w długości i szerokości. Nie gwarantuje jednak wszystkich rzędów wzoru i na początku są same nieparzyste, jednak szybko się zorientowałam i wcale nie widać.
Rękawy są w dalszym ciągu osobno, co znacznie ułatwi ich używanie:
Dziękuję za odwiedziny i za komentarze, idę pooglądać co u was, miłego dnia! :)
Ja nie mogę się przemóc, że by zacząć dziergać oba rękawy jednocześnie.... podziwiam odwagę. Poza tym zazdroszczę, że twardo nie dajesz się pokusom. Ja wczoraj znowu zrobiłam wiadome zakupy....
OdpowiedzUsuńTeż nie mogłam, ale ostatnio moim ulubionym do noszenia jest sweter ze strasznie krzywymi rękawami (to jego jedyna wada) i to mnie zmotywowało.
UsuńNie daję się, ale nie wiem jak długo to potrwa. :)
Śliczny kolor. Zawsze bardzo lubiłam takie śliczne szarości. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i też pozdrawiam! :)
UsuńDruty - dopiero się uczę.
OdpowiedzUsuńA bajki i baśnie też lubię czytać.
Pozdrawiam
Ach, teraz to przyjemnie się uczyć. Włóczek moc i zatrzęsienie i ten You tube pomocny. :)
UsuńPozdrawiam!
Och, Wojtkowa ozimina to tez byla moja ulubiona basn z calego zbioru! Nie wiem zupelnie dlaczego, ale wywarla na mnie ogromne wrazenie. Kiedy wrocilam do niej jako osoba dorosla to troche mnie draznila stylizacja. Wydawala mi sie przesadna wlasnie a nie jedrna. Ale basn jako taka nadal mnie porwala.
OdpowiedzUsuńOstatnio dziergam glownie w kolko od gory, wtedy trudno o rekawy razem, ale przyznam, ze trudno mi to sobie nawet wyobrazic. Czy to tak jak dwie skarpetki lacznie, z osobnych motkow i w ogole?
Jak miło, że znasz. No nie wiem, język to sprawa trochę indywidualna. Ja uwielbiam gwary (nawet stylizowane), a Oziminę dobrze się czyta na głos, taka płynna jest w moim odczuciu.
UsuńDlaczego? Ten sweter jest od góry, co prawda nie w kółko, ale to chyba nie ma większego znaczenia? Bo i tak zostają osobne dziury. Problemem jest to, że one są w kółko, ale nie jest tak źle. Ja się uczyłam od Lete (nakręciła filmik), chociaż nie robię do końca jak radziła. Mam dwa motki, jeden magic loop. Motki nawet się nie plączą, ale trzeba koszyk przekręcać. No i zaczynałam na dwóch drutach, bo początek mi się strasznie skręcał, nie dałam rady. :)
Dawno, dawno temu czytałam te baśnie. Trzeba podsunąć siedmioletniej Siostrzenicy, żeby zobaczyła, że na świecie nie tylko koci superbohaterowie istnieją. Szarość piękna. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy dzisiejsze dzieci jeszcze mogą się zauroczyć tak starymi bajkami pisanymi niewspółczesnym językiem. No ale ja uważam, ze to wzbogaca i rozwija. W nowych wydaniach "U złotego źródła" niestety Wojtkowej oziminy już nie ma. Szkoda.
UsuńDzięki, ma jeszcze prześliczne włoski ta szarość. Pozdrawiam. :)
Oj, warto mieć taką wierzbę co dodaje nam sił witalnych:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:))
Ale jesteś dzielna, że dziergasz dwa rękawy jednocześnie. Ja tego nie potrafię. Próbowałam, ale plątały mi się nitki i nic mi nie wychodziło i bardzo szybko rzuciłam w kąt.
OdpowiedzUsuńBaśnie kiedyś bardzo lubiłam, chłopcom moim czytałam wieczorami i teraz czytam mim uczniom na lekcjach wychowawczych, gdyż uważam, że dla wielu z nich to jedyne książki, z którymi mają do czynienia. Pozdrawiam:)
Taka dyscyplina to ci się chwali, ja mam ADHD robótkowe (i nie tylko pewnie, ale z ruchowego ciut już wyrosłam), będziesz już wkrótce miała sweterek gotowy.
OdpowiedzUsuńJa chyba jakaś dziwna byłam jako dziecko, bo nie przepadałam za bajkami, tylko
Andersena lubiłam, ale resztę to nie bardzo.
Ja nie bardzo sobie wyobrażam dzierganie dwóch rękawów jednocześnie. Chyba musi to bardzo powoli przyrastać, albo tak mi się tylko wydaje. Robię jeden rękaw i od razu zapisuję jak gubię (lub dodaję) oczka. Czekam na efekt końcowy tego sweterka. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń