piątek, 9 października 2020

Piękno z pleśnią


„- O Matko Boska!   

- A jeden mój student, którego poprosiłam o zreperowanie okna w sypialni, zbladł, zachwiał się i omal nie zemdlał, gdy zobaczył, jak ta moja sypialnia wygląda. My jesteśmy teraz w tak zwanym gabinecie. Jest jeszcze pokój romantyczny, ale książki są również w kuchni i w łazience, nie mówiąc o przedpokoju. Ludzie mi mówią, że mam jakąś niesamowitą umiejętność upychania książek i papierów, a one są jak żywe rośliny, które się pną. Pracuję przy tym zapchanym małym stoliku, bo biurko już dawno zarosło. Przepraszam, czy pani aby nie kopie moich książek?”  

Książki i ludzie, Barbara Łopieńska

Właściwie mogłabym z tej książki wypisać wszystko, bo wszystko w niej jest piękne, i być prawie jak profesor Janion w pociągu:

„A kiedyś jechałam pociągiem na zajęcia do Gdańska i czytając po raz setny z rzędu Grażynę, żeby się przygotować do zajęć, trafiłam na ten cudowny opis: "Dyszała woda spod zielonych pleśni". Potoczyłam wzrokiem po siedzących w przedziale i resztkami sił powstrzymałam się, żeby nie powiedzieć: proszę państwa, tu jest taki piękny fragment, ja go państwu przeczytam. Opowiadałam to potem mojej najbliższej przyjaciółce, Marii Żmigrodzkiej, i ona powiedziała: tak, to jest piękne do szaleństwa, ale dobrze, że tego nie objawiłaś w pociągu.”

Książki i ludzie, Barbara Łopieńska

Może więc jednak nie powinnam wypisywać? Ale co tam, nie jestem w pociągu i po to założyłam bloga, żeby dzielić się wodą spod zielonych pleśni, bo przecież może ktoś się z taką nie spotkał. A może się spotkał i zapomniał.

Zatem książki i ludzie oraz potwory też.

„Potwory mnie interesują. Już w dzieciństwie zafrapował mnie Człowiek śmiechu Victora Hugo. Potwór jest przeszkodą na tej naszej linearnej drodze postępu. Tak sobie idziemy prostą drogą, a tu potwór. No i właśnie. Co teraz robić? Czy go wyminąć, czy się przebijać przez niego? Co z nim zrobić w ogóle?

- A co Pani Profesor robi w takiej sytuacji?

- Myślę o niedogodnościach linearnej, prostolinijnej koncepcji życia”

Książki i ludzie, Barbara Łopieńska

Książka legendarna, bo wydana raz i potem już nie – praktycznie nie do kupienia. Przeczytałam ją kilkanaście lat temu i właściwie to był pierwszy impuls do mojego minimalizmu, wtedy jeszcze się w niczym nie ograniczyłam – ani w zasobach ani w zakupach, ale zrozumiałam, że mieszkanie szczelnie wypełnione książkami to nie mój typ mieszkania. Okazuje się, że książki można kochać niezależnie od ich liczby na stanie.

„Jerzy Turowicz: - Odkąd redaguję "Tygodnik Powszechny", dostaję dużo książek, ale oczywiście i kupowałem, i dalej kupuję. Wchodzę do księgarni po jakąś książkę i nawet jeśli jej nie znajduję, wychodzę z trzema innymi. Nasz przyrost naturalny to co najmniej jedna książka dziennie. Nie mam pojęcia, ile ich jest, ale chyba ze dwadzieścia tysięcy. Ten stos, czy raczej mur, to wydawnictwa Znaku, z ostatnich dwóch lat. Ale nie ma w mojej bibliotece jakiegoś porządku. To jest nie do zrobienia.”

„[Paweł Hertz] Nie udało mi się, żeby w ogóle nie mieć książek.

- No co Pan mówi?

- Mówię, jak jest. No, nie udało mi się nie mieć książek. A w gruncie rzeczy jest tylko kilka książek, które naprawdę mieć warto i które są potrzebne. Doświadczenie wojenne przywiodło mnie do przekonania, że cała ta wiedza książkowa jest mało przydatna. Z wyjątkiem kilku pozycji.

- Jakie to książki według Pana?

- Te, które mówią o rzeczywistej sytuacji człowieka - nie tej wymyślonej, ale tej wiecznej. Nie wczoraj albo teraz, albo jutro, ale na stałe - zawsze. Takich książek jest bardzo niewiele. Przede wszystkim to Biblia, potem Boska Komedia, Iliada, Odyseja, Eneida i Pan Tadeusz. Te książki zamykają w sobie całe doświadczenie człowieka.”

Książki i ludzie, Barbara Łopieńska


Oczywiście Barbara Łopieńska przeprowadziła rozmowę nie tylko z panią profesor Janion (której książki poukładane w kilku piwnicach miałam okazję oglądać w „Ugotowanych” i to był niespodziewany bonus oglądania programów kulinarnych), ale również z Pawłem Herzem, Hanną Krall, Januszem Tazbirem, Jerzym Turowiczem i kilkunastu innymi ludźmi, a każda rozmowa jest nieco inna, każda fascynująca, pouczająca i dowcipna. Rozmówcy nie tylko oprowadzają po bibliotece, opowiadając co gdzie leży, co jest z czym pogrupowane, a co rozdzielone, ale również o tym co czytają, ile razy i jakich książek nie mają a chcieliby mieć oraz jakie mają, chociaż nie chcą. 

Jednym słowem jest to idealna książka dla książkowych maniaków. Bo w manii nie tylko chodzi o to, żeby ją mieć, ale również zgłębiać kto jeszcze ją ma i w jaki sposób. Wtedy mania jest manią w pełni, czyli najlepszą.

 

Poza przeczytaniem „Książek i ludzi”, które wprawiły mnie w nastrój dobry i energetyczny wróciłam do biura. Z radości powrotu obfotagrafowałam całą drogę do pracy. 





Kupowałam dużo warzyw i owoców, bo znowu bentowałam. 


Patrzyłam jak pada deszcz. 

Nakupiłam książeczek dla dzieci 

Zorganizowałam blat,  szuflady kuchenne i przyprawy i jestem już tak zorganizowana, że chyba mam czas gotować. 




Napiekłam bułek wrocławskich. Nasuszyłam grzybów na zimę. No a potem wróciłam na bloga i wróciłam do Home Office. 

W ramach robótek na drutach zrobiłam skarpetki. 

Jest to trzecia para skarpetek według tego samego wzoru, więc trochę się nimi zmęczyłam i nabrałam ochoty na coś luksusowego, pięknego, zwiewnego i koniecznie z włoskami. Może mohair? Kto wie.

Bo tak sobie myślę, że piękno z pleśnią jest idealne na zarazę, czego i Wam życzę.

Dziękuję bardzo za odwiedziny i przemiłe komentarze, postaram się być teraz częściej, dobrego dnia!

14 komentarzy:

  1. Przypaliłam masło! Bo się zaczytałam!!! W Twoim pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo! Oczywiście nie z masła, ale z zaczytania. Dziękuję! :)

      Usuń
  2. Jak ja lubię książki o książkach, lubię jak ludzie opowiadają o swoich bibliotekach, bardzo lubię cykl na bukbuku 9 kanał na youtubie)- co oni czytają, lubię oglądać, kiedy ludzie zapraszają do swoich bibliotek i pokazują swoje skarby. Dlatego zapisuję sobie książkę na listę do zakupienia i przeczytania.
    Bardzo mi się podoba twoja organizacja kuchni. Wszystko ma swoje miejsce. Nie ma bałaganu.
    Bardzo podoba mi się buntowanie, ale ktoś musiałby mi przygotowywać te cudne pudełka:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wakacje wysłuchałam całego Bukbuka :)
      Dziękuję bardzo, miejsce dla każdego sprzętu to klucz, długo to wypracowywała. A pudełka znowu zimują w szufladzie :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Też czytałam Łopieńską kilka lat temu i zapewne, gdybym ją teraz powtórzyła, to i ocena u mnie byłaby wyższa.
    Zazdroszczę Ci porządku, u mnie co ułożę za 5 minut zmienia miejsce położenia, bo jeden z moich mężczyzn (i dorosły i nieletni mają ten zwyczaj) użyje czegoś i nie odłoży na miejsce. Tak się bawimy :)
    Też teraz jemy więcej warzyw i dużo kapusty kiszonej :) Hihi, prawie każdemu daniu towarzyszy surówka z tejże kapusty.
    Książeczki kupiłaś świetne. Cały Pucio jest bardzo interesujący dla maluchów. Ulica Czereśniowa i Rok w... są u nas w ciągłym użyciu. Dobrze, że powstają kolejne części Rok w... A znowu książka Naciśnij nie sprawdziła się u nas. Za pierwszym razem było ok, ale kolejne czytanie i przeglądanie tej pozycji znudziło młodego i protestował głośno :(
    Uściski Czajeczko, zdrówka i mnóstwa czasu na robótkowanie i czytanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mężczyzna w kuchni to na ogół chaos i dewastacja :))
      Naciśnij mnie też była dla mnie rozczarowaniem, spodziewałam się więcej, a to taka jednorazowa jest.
      Pozdrawiam serdecznie!!

      Usuń
  4. Zazdroszczę Ci, że w swoim czasie potrafiłaś zminimalizować swoje zasoby książkowe. Czytałam kiedyś w jednym z postów. U nas książki też są wszędzie, no oprócz łazienki.
    Kiedyś nasz sąsiad stolarz podjął się zrobienia nam półek na ksiażki do sypialni.Kiedy przekazaliśmy mu wymiary na półki, to kilka razy powtórzył te same pytanie: " Wy na prawdę macie tyle książek?"
    Bardzo eleganckie skarpety -" botki". Ale moje serce skradła Twoja taca. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się cieszę i nie żałuję. Moje półki, mi obwiesiłam ścianę w dużym pokoju wiszą teraz puste i czekają na remont i zdjęcie. Łatwiej mi czytać, kiedy mam mniej książek. :)
      Hihi, ale cały czas liczę książki na metry bieżące :)
      Ach tak, uwielbiam te tacę - to prezent. Nigdy nie używam, ale codziennie na nią patrzę. Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  5. Jaką masz piękną drogę do pracy! Na pewno umila docieranie do tejże.
    Chyba mam identyczną ostrzałkę do noży, ale nie umiem nią porządnie ostrzyć, używam drugiej, starej. A co to jest co leży w szufladzie razem z tą ostrzałką? Poza tym bardzo bym chciała mieć takie szuflady i tak piękną organizację wszystkiego w szufladach. Niestety nie użytkuję kuchni sama...
    Opisana książka bardzo mnie podniosła na duchu :). U nas na regale zaczęłam stawiać książki w trzecim rzędzie. Mamy na nie po prostu za mało miejsca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, umila! Teraz co prawda siedzę znowu w domu, ale może zaraza minie, to wrócę.
      U mnie mąż ostrzy, chyba efekt jest. Razem z ostrzałką leży wałek do ciasta - wygodnie się go trzyma i ciasto się nie lepi. Szufladami nie mogę się nacieszyć - doczekałam się takich po kilkunastu latach marzeń ;)
      Znam problem - mimo minimalizowania nie wyjdę chyba nigdy z dwóch rzędów. Ale nawet nie chcę. Swego czasu zrobiłam zdjęcie tylnym rzędom - bardzo to fajne, bo można przejrzeć co się ma :)

      Usuń
  6. Uwielbiam "Książki i ludzi"! Podczytuję po kawałku co jakiś czas i rewelacyjnie działają na poprawę nastroju:) Niestety, ja mam syndrom chomika, jak tylko zminimalizuję nieco ilość książek na półkach, to zaraz mam wewnętrzny przymus uzupełnienia ich czymś nowym...Droga do pracy-niesamowita! Dobrze, że zdążyłaś się nią nacieszyć jeszcze przed jesienną szarugą! Home office może nie należy do łatwych i miłych, ale lepiej być bezpiecznym...Oby zaraza szybko sobie poszła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, to prawda. Też jestem z natury chomikiem, ale walczę. :)
      Swoją drogę do pracy bardzo lubię (pomijając może błoto po kostki w deszcz, ale to kwestia kaloszy).
      Też mam taką nadzieję!! Że pójdzie precz.

      Usuń
  7. Ja książki kocham - ale czytać, nie gromadzić, bo książka to dla mnie przedmiot jednorazowego użytku i przeczytana przestaje mnie interesować. No chyba, że to "Ja, Klaudiusz" również w duecie z Messaliną, czy "Władca pierścieni" - to mam, bo urzekły mnie na tyle, że po prostu musiałam je mieć. Może też dlatego gromadzić nie lubię, bo od dziecka byłam uczona korzystać z publicznej biblioteki i sama w bibliotece, choć nie publicznej (tam tylko 2,5 roku) pracuję. Nie mówiąc już o tym, że jest problem z przechowywaniem, zmianą mebli czy mieszkania. Za to moja półka w Legimi coraz bardziej się ugina pod ciężarem tytułów do przeczytania. Oprócz tych wspomnianych wyżej książek, mam też kilka(dziesiąt) innych, ale książki kupuję bardzo rzadko, wyjątek robię jedynie dla Joanny Szarańskiej. Pozdrawiam i dziękuję za kolejną chwilę przyjemności na twoim blogu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniał mi się ten cytat:
      "Tu jest półeczka, gdzie mam trochę starodruków, a wśród nich bardzo szacowne dziełko z 1837 roku Opowieści moralne z Biblioteczki dla dobrych dzieci. Czytałam je w dzieciństwie, a teraz przydaje mi się obecność tej książki.
      - Do czego?
      - Do niczego. Do tego, że jest. Że zawsze mogę po to sięgnąć."
      Książki i ludzie

      Ja też byłam od początku wprowadzona w świat bibliotek - miałam zresztą szczęście, bo trafiłam na cudowne bibliotekarki - dzięki nim przeczytałam całą najlepszą klasykę dziecięcą. Myślę, że rodzice nie nadążyliby kupować mi książek, w szkole podstawowej czytałam ze trzy tygodniowo. Swoich miałam może dwie półki.
      A do bibliotek zapisywałam się nawet na wakacjach.
      Ale ja lubię wracać, dla mnie najlepsze są te książki, do których chce się wracać. Podobnie zresztą mam z filmami.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję!! :)

      Usuń

Dziękuję za komentarz