niedziela, 9 października 2022

Niespieszne polany i brioszki powolne

"Jak gdy na niebie gwiazdy świecą dokoła księżyca,
blask ich zaś rzuca się w oczy, a eter spokój ducha wypełnia,
widać wszystkie strażnice, wzgórza wysokie, a także 
leśne parowy, z nieba zaś spływa cudowne powietrze;
gwiazdy można policzyć, a pasterz cieszy się w sercu,
takie blaski rzucały ogniska palone przez Trojan
pod Ilionem, pomiędzy statkami i nurtem Ksantosu.
Na równinie tysiące ognisk płonęło, a w blasku
ognia każdego po pięćdziesięciu mężów siedziało.
Konie zaś biały orkisz chrupały i ziarno jęczmienia.
Stały przy wozach czekając Jutrzenki o tronie wspaniałym.
Iliada, Homer
tłum. Robert Roman Chodkowski

Niedawno ukazało się nowe tłumaczenie Homera, najlepsze oczywiście, jak to zazwyczaj z nowymi tłumaczeniami bywa. Homera mam dużo, nawet z Krety mam i po czesku oraz po szwedzku, więc nowe tłumaczenie też kupiłam (szczęśliwie odbyło się to przed moim Rokiem  bez Zakupów). Nie wypadało, żeby Mistrz czekał na półce w normalnej książkowej kolejce, zaczęłam więc czytać Iliadę poza kolejnością, jakoś na początku września. Wydanie jest bardzo ładne, z greckim wzorkiem, starożytną tkaniną na okładce i szyte w środku. Dużo literówek, niestety. Filologicznie nie będę się wygłupiać i wydawać opinii, jako laik mogę stwierdzić, że nie ma rymów (odetchnęłam, bo rymów nie lubię) oraz rytm ma. 

Gdy myślę o Homerze zawsze przypomina mi się moja stara czytatka w Biblionetce, w której Emkawu pisała: "Na tym seminarium po prostu czyta się Iliadę. Bardzo wolno Czytamy głośno kawałek po grecku, tłumaczymy, komentujemy. Tak mniej więcej dwie strony na tydzień. Chodzę tam już kilka lat, a rekordziści to już chyba od lat dziesięciu i dobrnęliśmy dopiero do śmierci Patroklosa. I dopiero dzięki tej metodzie czytania Homera zachwyciłam się Iliadą. Z bezsensownego szczęku broni zaczęły wyłaniać się obrazy. Okazało się, że wśród setek opisanych pojedynków nie ma dwóch identycznych!"

Czytam oczywiście nie po grecku, więc idzie mi szybciej, tak mniej więcej pieśń na tydzień. Nie spieszę się, patrzę sobie w te gwiazdy, które wtedy świeciły i teraz świecą, patrzę na Nestora jak opowiada młodym stare historie i myślę, że jestem już w jego wieku i też opowiadam, a kiedyś byłam w wieku Andromachy, patrzę jak Trojanki wybierają najładniejszy peplos dla Ateny, jak Grecy pieką mięso na rożnach i sięgają po nie rękami. 
Patrzę, jak mały synek Hektora przestrasza się zbroi ojca i groźnej kity końskiej na czubie szyszaka i patrzę na niebieskooką Atenę, "która miała egidę bezcenną, niestarzejącą się, wieczną. Sto powiewało przy niej frędzli ze złota czystego, wszystkie misternie plecione, a każdy wart był stu byków."

I przypomina mi się opowieść kolegi z pracy, jak to jego ojciec zaprowadził najpiękniejszego byka na targ, sprzedał i kupił pierścionek zaręczynowy. Matka kolegi ma ów pierścionek do dzisiaj, ale nie nosi, żeby nie zniszczyć no i palce przez lata jej trochę zgrubiały. 
Czytanie Iliady czyni wszystko prostszym, punktuje rzeczy najważniejsze i najpiękniejsze. Dużo jest rzeczy pięknych w Iliadzie, nawet sandały są błyszczące i zbroja kunsztowna. I kiedy tak czytałam o smokach z ciemnoniebieskiej emalii, które oplatają srebrny uchwyt tarczy, sama zapragnęłam być otoczoną przez rzeczy ładne, sięgnęłam więc po swój koszyk do wełny kupiony lata temu. Koszyk fabrycznie wyposażony był w rzepy, które z wełną nie współpracują dobrze, chociaż producent zapewniał, że idealnie są dopasowane i wełna wczepiać się nie będzie. Wczepiała się jednak, więc wymościłam koszyk flanelą w owieczki. Mimo owieczek wyglądał mało efektownie i zupełnie niewesoło, uszyłam mu po długim namyśle wkład lniany, co poprawiło wygląd, ale wesołości nie dodało. I dziś wreszcie po wielu latach namyślania, doszyłam mu tasiemkę ozdobną w pompony. Daleko mu może do tarczy Agamemnona, ale w końcu nie wszystko musi być jak Agamemnon, chociaż być może tak samo długo było wykonywana (a może dłużej). 


 Od razu milej się robi na duszy, jak się na niego popatrzy. Z koszyka wystaje szara wersja brioszki w sowie pióra - jestem już na etapie frędzli. Jak widać, z brioszką jak i z Iliadą - nie spieszę się. Jem urodzinowe torty, spaceruję w słońcu i po swoich ulubionych polanach, czego i Wam życzę.





Iliadę zakładałam szwedzką zakładką, ale z końmi, co bardzo do Trojan, znanych kiełznaczy koni, pasuje. Dziękuje bardzo za odwiedziny, przemiłe komentarze, dobrego dnia!


 

  

10 komentarzy:

  1. Słucham Turandod Pucciniego, kończę którąś tam z kolei chustę "virusem" i czytam Twój tekst, i
    przypomniały mi się "śrubki
    z Homerem".
    Jak pięknie się zrobiło.
    Dziękuję i ściskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama chętnie przeczytałam sobie te maile od Emkawu, bo już o tym seminarium zapomniałam. Ech, wtedy to się pisało maili, teraz nie pisze się wcale ;)
      Pozdrawiam gorąco!! Buziaki!

      Usuń
  2. Dziękuję za takie głębokie treści.Po przeczytaniu twojego postu doszłam do wniosku, że z nami jest tak, że musimy z latami "dojrzeć" do właściwego odbierania literatury. Sama w młodości mam przeczytane książki, do których teraz powracam i inaczej je odbieram. A w pewnym momencie, to się uśmiałam, bo czytając " I kiedy tak czytałam o smokach z ciemnoniebieskiej emalii, które oplatają srebrny uchwyt tarczy, sama zapragnęłam być otoczoną przez rzeczy ładne, sięgnęłam więc po swój ..." tu się spodziewałam, że sięgasz po swój ładny, nienoszony dotąd pierścionek. Ale koszyk jest idealnie dopasowany poprzez taśmę z pomponikami do twojej narzuty. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, my się zmieniamy, więc w naturalny sposób zmieniają się nasze upodobanie czy odbieranie pewnych spraw.
      Hihi, nie, wszystkie ulubione pierścionki mam pod ręką i noszę je codziennie, bo ja straszna sroka jestem - uwielbiam biżuterię. :D
      Dziękuję - bardzo mnie te pomponiki cieszą. Pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
  3. Tylko Ty potrafisz napisać o Iliadzie tak, że aż chce się po nią sięgnąć. Choć raczej tego nie uczynię, bo ja do niej jeszcze nie dorosłam:) Niestety. Ja teraz przypominam sobie z młodości "Nieznośna lekkość bytu" i muszę stwierdzić, że niewiele z niej pamiętam.
    Jak niewiele trzeba było, aby koszyk zyskał po zastosowaniu kolorowej tasiemki. Te drobne, kolorowe kuleczki bardzo ożywiły neutralność tkaniny. Szkoda tylko, że nie pokazałaś więcej chusty, bardzo jestem jej ciekawa:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Kundery nie czytałam, miałam chęć kilkanaście lat temu, przeszła mi i chyba już po niego nie sięgnę.
      O, tak myślę, że mogłabym mieszkać w Andach - powiesiłabym pomponiki na wszystkim, na alpakach też. :D
      Już końcówka chusty - strasznie powoli idzie, już bym chciała ją skończyć. Także niedługo mam nadzieję obfotografuję się w niej. A jak tam Twoje Tajemnicze Knit along?

      Usuń
  4. Kolorowe "bombelki" dodały koszykowi uroku, a Twoje pisanie o "Iliadzie" zachwycające. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie! :))

      Usuń
  5. Trafiłam tu po nitce pasji dziewiarskiej, czytam z przyjemnością.
    Dawno, niedawno. To co tak odległe wyraża prawdę o nas tutaj i teraz, jeśli tylko zechcemy o tym pomyśleć, może to być literatura, zabytki architektury, rozgwieżdżone niebo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi bardzo :)
      To prawda, między dawno i niedawno też mamy nitkę. Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za komentarz