niedziela, 19 lutego 2023

Kolejki i katalogi

 


"Przy łóżku na stoliku leżały dwa luidory, wszystko, co zostało z zarobionych milionów. Pewnego dnia wziął je do ręki, obejrzał i rzekł: Aleksandrze, wszyscy mówili, że byłem rozrzutnikiem, ty sam napisałeś o tym sztukę sztukę. No i proszę. Widzisz, jak nie miano racji? Kiedym wylądował w Paryżu, miałem w kieszeni dwa luidory. Spójrz... wciąż je mam."

Trzej panowie Dumas, André Maurois

Długo czekali na swoją kolejkę ci trzej panowie Dumas, jakoś podskórnie czułam, że będzie trudno, może nudno, może nic nowego. Wpadli w ręce w czasie katalogowania i pomyślałam - czemu nie. Niespodziewanie poczułam się jak w kolejce. W kolejce górskiej. Różnica była tylko taka, że z kolejki górskie chciałoby się czasami wysiąść a nie można, z tej biografii wysiadać się w ogóle nie chciało. Cała reszta była taka sama. Wzloty, upadki, rozmach, piski, śmiechy i tempo, tempo, tempo. 

 André Maurois potrafi pisać porywająco, a Dumas dostarczyli mu tematu (może poza synem, który był najbardziej nijaki, zupełnie jednak jak nie kolejka górska tylko podmiejska raczej, choć z Paryża). 

Generał Dumas (czyli ojciec ojca Dumas) sam jeden mógłby starczyć za trzech muszkieterów łącznie nawet z d'Artagnanem, taki był odważny i waleczny. Ogromne zaskoczenie. Takich zaskoczeń zresztą było tu mnóstwo (dla mnie przynajmniej). Myślałam, że Dumas to francuskie nazwisko, a tu nie, czarnej niewolnicy i to ona przyczyniła się do bujnych loczków w tej rodzinie. Myślałam, że jako generałowi żył dobrze i dostatnio, ale nie, okazało się że Napoleon nie był do końca taki miłościwy dla swoich żołnierzy. A potem już nic nie myślałam, tylko patrzyłam w osłupieniu jak Dumas ojciec z dwoma luidorami przyjeżdża do Paryża i go podbija. Patrzyłam na wirujący korowód jego kochanek i pojawiających się dzieci. I patrzyłam na pojawiające się dziesiątkami sztuki teatralne i powieści. 

Nie napisał ich trzech, ale, niczym francuski Kraszewski, bardzo bardzo dużo. Tak, to prawda, pomagali mu, ale to on dodawał do nich tej ożywczej szczypty geniuszu i to dzięki niemu d'Artagnan dla nas zawsze będzie równie prawdziwy jak Portos, hrabia Monte Christo czy kardynał Richelieu. Bardzo oszałamiająca biografia. 

A kiedy już wyszłam z oszołomienia, napisała do mnie koleżanka, że chce kupić trochę bawełny i nie jest pewna jaki chce kolor. Wyciągnęłam zatem swój Safran, wywaliłam na kanapę i spojrzałam w lekkim oszołomieniu. Przy okazji chciałam zdementować plotki, jakoby publikowane przeze mnie niedawno motki na kocyki dziecięce były całym moim zapasem włóczek. Nie, mimo że zajmowały całą kanapę, to była tylko wełna Merino. A teraz patrzyłam na te motki bawełniane, które kupiłam z zamiarem produkcji (masowej chyba) zabawek, do której nigdy nie doszło. I co ja sobie myślałam wtedy i co ja mam z tego zrobić? 


Oddzieliłam rodzinę zieleni od czerwieni 


i olśniło mnie, że mogę zrobić sweter boxy, o którym marzyłam już od tak dawna, że pewnie niedługo wyjdzie z mody. Boxy jest swetrem wysoce niewygodnym do kurtki, bo ma znaczne nadmiary po bokach i pod pachami, ale na lato, kiedy zdarza się kurtki nie używać, jak najbardziej może być. Wizja tej włóczki w tym wzorze była tak bardzo natrętna, że od razu wrzuciłam ją na druty. 


Zaczęłam przerabiać i nie zraziło mnie nawet przerabianie dookoła dekoltu, chyba już się przyzwyczaiłam i nawet orientuję się gdzie jest co w tym kłębowisku.


W dodatku pojawił się plan na zwariowanie energetyczny sweterek w czerwieniach i różach i z mieniącą się nitką, i cóż z tego, że jestem emerytką, na szczęście moda dla starszych pań jest obecnie znacznie bardziej łaskawa. Kocyki trochę czekają w kolejce. 

Oczywiście nie samymi książkami ani drutami człowiek żyje, żyje też trochę katalogowaniem.





Trochę to dla mnie bolesny proces, bo ja czasami mogę mieć niepozmywane, niezamiecioną podłogę nawet mogę mieć, ale książek w nieładzie nie mogę. Zacisnęłam jednak zęby i kontynuuję, wizualizuję sobie koniec katalogowania i to mnie pociesza. Na razie dobrnęłam do pozycji numer 400 i nie wiem czy daleko jeszcze.

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nie byłam szczęśliwą emerytką, mój kolega z pracy, który słuchał codziennie moich opowieści o minimalizowaniu, organizowaniu, systemach przechowywania i układania, powiedział, że w moim przypadku ten proces się nigdy nie skończy. Oburzyłam się, no ale nie wiem w sumie. Bo ciągle na horyzoncie pojawia się lepszy i przyjemniejszy system, Tak więc poza czytaniem, dzierganie, katalogowaniem, poza prowadzeniem Notesu kochanej babci, poza gotowaniem i niezamiataniem podłogi, znowu organizuję swoje zakładki.

Cztery lata temu je bardzo dobrze zorganizowałam , utrzymywały się w porządku przez cały ten czas, ale system miał dwie wady - był w plastikowych koszulkach i wymagał nieco trudu przy wyciąganiu i nieco więcej przy odkładaniu zakładki na miejsce. Cztery lata mi zajęło wpadnięcie na to, żeby wyeliminować koszulki i zakładki wsadzić bezpośrednio do grubszego szkicownika. Ja głęboko wierzę, że nadejdzie ten moment, kiedy wszystko będę miała skatalogowane i ułożone idealnie, ale na razie proces trwa. Chwilowo jest tak:


ale wkrótce będzie tak:


Stanowczo za dużo poświęcamy czasu na jedzenie i sen. No i zakupy też. Trudno, a skoro przy zakładkach jestem, to panów Dumas zakładałam panią


z drugiej strony też jest ślicznie


czego sobie i Wam wszystkim życzę. Dziękuję bardzo za odwiedziny i przemiłe komentarze, dobrego dnia!

18 komentarzy:

  1. Zatapiam się po czubek głowy w Twoim tekście, zdjęciach, wspólnocie w nieskończoności organizowania, a także rozterek minimalistycznych, katalogowych... I tylko z jednym jakoś zgodzić się nie mogę. Niezaprzeczalnie jesteś szczęśliwą emerytką, to fakt, ale nie jesteś i nigdy nie będziesz Starszą Panią, przepuściłaś swój PESEL przodem, niech gna, jeśli tak mu się spieszy... :) Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Dziś pojęcie starszej pani jest naprawdę umowne. Można mieć swoje pasje i ubiory, nie ma że czepek i koniec:))
      Uściski Renatko! :*

      Usuń
    2. Jak ładnie napisane :) (Pimposhka)

      Usuń
  2. Już Ci podpowiadam co można zrobić z bawełny. Siatki na zakupy szydełkiem, teraz są znowu bardzo pożądane. Jest dużo wzorów, również na youtube. Na jedną wychodzą średnio dwa motki tzn ja robię z podwójnej nitki przeważnie i to do wyczerpania motków. Obdarowałam kilka osób ostatnio i wszyscy byli bardzo zadowoleni. Teraz mam zamiar zrobić na próbę większą i to na drutach, z przeznaczeniem na plażę:) Piszę z obcego laptopa, nie logowałam się, pozdrawiam, Maria2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siatki to świetny pomysł, mam jedną na drutach, ale na szydełku mnie kusi :)
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  3. W czasach mojej wczesnej młodości musieliśmy bardzo długo zbierać makulaturę (były to przeważnie gazety ), aby potem w punktach skupu otrzymać w zamian talon na książki Dumasa. A już muszkieterowie byli głównymi bohaterami wszystkich zabaw, bo kapelusz ojcowski zawsze gdzieś w domu był, a z kawałka materiału robiło się pelerynę i- walka na szpady. Bardzo miłe wspomnienia z Robinsonem, bo mamy akurat te same wydanie , i właśnie po przeczytaniu tej książki (w wieku buntowniczego nastolatka) mój syn stał się prawdziwym czytelnikiem. Aż skoczyłam na Ravelry obejrzeć, co to za boxy rośnie Ci na drutach, czekam na wynik. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To były czasy! Ja mam jeszcze Trylogię Sienkiewicza, która była na subskrypcję w zakładzie pracy mojej babci. U nas nic się nie dostawało za makulaturę chyba. Pamiętam, że do szkoły nosiłam. Uwielbiałam te ich kapelusze z piórami! I w ogóle dzięki muszkieterom zapisałam się na lektorat z francuskiego, bo wreszcie chciałam się dowiedzieć jak czytać nazwisko d'Artagnana. Robinson tak, bardzo lubię, tak się cieszyłam jak mógł wreszcie zupy ugotować. Syn z synową kupili sobie grę planszową i będziemy grać.
      Boxy ma miliony oczek, pewnie szybko nie będzie, też jestem ciekawa. Bardzo rzadko mi się zdarza, że wyjmę włóczkę i widzę ją w konkretnym wzorze. :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Dumasa można by zakładać zakładką z Dimashem :) Taka mnie naszła refleksja w trakcie lektury.
    Widok twoich zasobów książkowych i włóczkowych syci moje oczy. Jedno i drugie uwielbiam, na obydwa mam mniej czasu, niż bym chciała. Ale to też kwestia organizacji własnej. A skoro już jesteśmy przy organizowaniu... Wyganiam wszystkich, którzy chcieliby mi przerwać czytanie o tym, jak organizujesz, minimalizujesz, porządkujesz, przechowujesz i układasz 😁 Bo ja sama za tym przepadam. Tak bardzo mnie pasjonują te systemy, tak mnie inspirujesz, że mój Mąż z niedowierzaniem patrzy, co też ja ostatnio wyprawiam. A ja organizuję i minimalizuję. Czasem się nie da i cały majdan wywleczony na podłogę wraca na swoje miejsce, co najwyżej zmienia pojemnik lub pojemniki zmieniają miejsca, ale jak ja to lubię! Dziękuję za wszelkie inspiracje:):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! O tak, W ogóle muszę sobie zrobić zakładkę z Dimashem! :)
      Bardzo, bardzo się cieszę, że się inspirujesz :*
      A skoro mowa o niedowierzaniu, to jakiś czas temu mój mąż wszedł do kuchni i z osłupieniem zapytał co robię. Wszystkie sprzęty były powyjmowane z szuflad i szafek na blaty. A ja po prostu chowałam nową blachę do pieczenia. I wszystko musiałam przecież przeorganizować. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Czajko, nie przejmuj się! My żadnym plotkom nie wierzymy i oczywiste było, że to nie były Twoje całe zapasy włóczkowe!... *^0^*~~~
    Emerytka może się dokładnie tak samo kolorowo ubierać jak nastolatka czy kobieta średnio-wieczna, ja Ci to mówię! ^^*~~ Sweterek będzie super, czysta energia będzie od niego biła.
    Ale Ty masz porządek w zakładkach. U mnie leżą na kupie i sięgam po nie losowo, a kupa się przewraca i trzeba sprzątać... Bardzo sprytny masz system.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, wiadomo :))) mnie ostatnio wpadła w oko taka pani na Instagramie https://instagram.com/marcialoisriddington?igshid=YmMyMTA2M2Y=
      Jak ona się ubiera, jestem zachwycona!
      Dziękuję! Też miałam na kupce w pudełku i długo tak funkcjonowałam, ale w moich zakładkach jest dużo wstążeczek i robił się kłąb. Teraz w tym szkicowniku są pięknie wyeksponowane. Lubię je sobie dobierać do tytułu albo do pogody. A dawno temu zakładałam biletem tramwajowym :)))

      Usuń
    2. Znam, znam tę panią! A taką widziałaś? *^v^*
      https://www.instagram.com/textile.mixologist/

      Usuń
    3. Nie widziałam, też cudna. Bardziej stylowa chyba i stonowana. Ale w kolorach szał :))

      Usuń
  6. Boxy ładnie się prezentuje, ale ja, niestety, za płaska do niego jestem, a szkoda... Moja kolekcja zakładek skromniutko wypada przy Twojej i leżą sobie jedna na drugiej. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wydaje się, że on nadaje się na każdą sylwetkę. Ja też zaczynałam od czterech :)) pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  7. Hehe, Moniczko Ty jesteś większą niż ja miłośniczką katalogowania. A to mi mąż mówi, że jestem okropna, bo nic mojego ma nie zmieniać swojego miejsca... Aż mi ulżyło czytając Twój post i widząc też zapasy wełenek (u mnie są zapasy materiałów).
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to wychodzi. :)) U mnie też wszystko musi być na swoim miejscy i w swojej kategorii. To znaczy dążę do tego :D
      Wełenki w pocie czoła przetwarzam na wyroby gotowe. :)
      Buziaczki!

      Usuń

Dziękuję za komentarz