środa, 2 grudnia 2015

Liście w biegu



"Pamiętasz: gdy byłeś dzieckiem, twoi rodzice musieli na ciebie krzyczeć, żebyś nie biegał tak szybko?"
Urodzeni biegacze, Christopher McDougall
 
To moja trzecia książka o bieganiu w bardzo krótkim czasie. Muszę powiedzieć, iż czuję się praktycznie jak maratończyk a nawet jak ultra i jestem zachwycona.
Tym razem autor jest amerykańskim reporterem świeżo nawróconym na bieganie (obecnie biega z amiszami w Pesynwalii), który pojechał do Meksyku poznać plemię Tarahumara. Plemię urodzonych biegaczy. Albo inaczej - plemię ludzi, którzy nie zapomnieli, że są urodzonymi biegaczami.
Tarahumara mieszkają w Meksyku, robią sobie gumowe sandały, piją dużo piwa i wśród kaktusów biegają setki, setki kilometrów w ramach zabawy. Bo ludzie mają bieganie we krwi. I w stopach, o których da Vinci mówił, że są cudem przyrody.

"Nie rozglądaj się wokół, po prostu pogrąż się w transie, patrząc jak ziemia przesuwa się pod stopami."
Urodzeni biegacze, Christopher McDougall

Porywająca lektura, mega pozytywna i bardzo motywująca. Ja jeszcze nie wyrwałam się w trasę (trochę ciemno i mży za oknem), ale na pewno się wyrwę, bo okazało się w wyniku różnych badań, że bieganie to jedyna dyscyplina, w której forma nie zanika nawet w późnej starości.

Tymczasem dziergam (bo dziś środa u Maknety - czytanie z dzierganiem oczywiście) prezent. To znaczy taki był plan, ale u mnie zawsze kupowanie prezentów dla bliskich zaczyna się kupowaniem prezentów dla siebie samej (i w zasadzie na tym się kończy). Nawet już z tym nie walczę, jestem pogodzona, więc nie broniłam się, kiedy okazało się, że to samo jest z prezentami dzierganymi. Mam zatem na drutach Rosinę.
Jedyne co mnie powstrzymywało to nie tyle prezentowa konieczność ale sam wzór -13 stron opisu po angielsku. Schematy, opisy, tabelki, liście, warkocze.  Jedyne co mnie zmotywowało, to wizja piętnastego sweterka z okrągłym dekoltem. Wydrukowałam wzór, przeczytałam w całości, wybrałam Limę (trochę jakby przyciężka) i zaczęłam.
Oczka liczę na dwóch licznikach (jeden ogólny, drugi warkoczowy) i zapisuję przy trzech schematach (kołnierz, plecy i dekolt). Dodatkowo pilnuję, żeby wzór na plecach się rozgałęział, żeby dodawały się oczka reglanu i żeby liście miały zawsze dziesięć oczek i zawsze były do góry.
Poza tym jest naprawdę prosto. I to mówię ja, której czasem myli się oczko prawe z lewym. Wzór jest rozpisany jak marzenie. Jeszcze zanim zaświta mi w głowie pytanie - a co się dzieje w ósmym rzędzie i ile mam właściwie oczek w prawym rękawie - autorka jak krowie na granicy tłumaczy, że w ósmym rzędzie zakręcamy dwa warkocze i oczek w prawym rękawie powinnam mieć 52. Po czym drukuje tabelkę nie tylko z prawym rękawem, ale również z lewym.
Na razie mam kawałek pleców z nierozgałęzionymi jeszcze liśćmi, dwa rękawy, dwa przody i spory kawał kołnierza, co do którego jestem bardzo ciekawa, jak się będzie układał, bo jest nietypowy. Fason ma szansę być moim ulubionym fasonem i już widzę go w różnych włóczkach.
Prezent jednak na pewno wydziergam i na pewno zdążę do świąt, nie będę przecież wyrodną matką.
Dziękuję bardzo serdecznie za odwiedziny i komentarze. Miłego dnia! :)

5 komentarzy:

  1. Po krótkim romansie z bieganiem, którym zdradziłam swój ukochany rower, stwierdzam, że jestem z plemienia, które nade wszystko uwielbia dźwięk usuwających się kamyków spod rowerowych opon na szutrach:) Aczkolwiek rozumiem biegaczy i ich miłość do biegania, choć dziś raczej biegam tylko wtedy gdy nie mam przy sobie roweru, to wciąż sprawia mi to wielką przyjemność:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rozumiem miłość do roweru (sama jeździłam i lubiłam, aż kolana się zbuntowały), ale jak pomyślę, że do biegania człowiek był przygotowywany kilkaset tysięcy lat, a do roweru tylko sto lat, to jednak przekładam bieganie (na razie teoretycznie tylko, ale to wie :)).
      Pozdrawiam!
      Ps. Dobrze, że jeździsz, bo potem są prześliczne zdjęcia. :))

      Usuń
  2. Biegać nie lubiłam i nie lubię. I już nie będę, ale książkę przeczytałabym. Takimi urodzonymi biegaczami są Etiopczycy. Choćby taka legenda jak Bikila Abebe - maratończyk, który biegał boso. O plemieniu Tarahumara nie słyszałam. Człowiek wciąż się uczy i wciąż głupim pozostaje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się wydawało, że bieganie nie dla mnie, bo urazowe. Ponoć boso trzeba. ;) O, właśnie, jak Abebe. Tarahumara biegają w sandałach. :)

      Usuń
  3. Bieganie nigdy nie było moją mocną stroną, bo szybciej chodzę niż biegam. Zastanawiam się, Czy Forrest Gump z tego plemienia nie pochodził.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz