środa, 27 kwietnia 2016
Gen i len
"Czyż nie wabi cię podróż dziwna i daleka?"
Przygody Sindbada Żeglarza, Bolesław Leśmian
Dawno, dawno temu, zanim ludzie przymusili roślinkę zwaną owsem, żeby miała większe ziarenka i zanim owa roślinka przymusiła ludzi, żeby zajęli się rolą i siedzieli na miejscu, otóż w tamtych zamierzchłych czasach pędzili oni żywot bardzo wędrowniczy w charakterze. I tamte starożytne geny wędrowania u jednych wymarły, a u innych przeżyły i się objawiają wabieniem w podróż.
U mnie akurat przeżyły i dlatego podróż mnie wabi niezmiennie. Nawet nie musi dziwna, najlepiej jednak, kiedy jest daleka. Zresztą nawet nie musi być daleka, najlepiej żeby była i trwała. Dlatego wcale mnie nie dziwi ten pęd Sindbada do podróży (u niego rolę genu grał co prawda diabeł morski, ale to na jedno wychodzi). I że wsiadał na konia i pędził galopem do najbliższego portu, wsiada na okręt, a zaraz potem ma przeróżne przygody. Mój gen podróżowania karmi się tymi przygodami i nimi się zaspakaja, całe szczęście zresztą, jako że pracę mam stateczną i dom na głowie, nie to co Sindbad.
Sindbad ma tylko wuja Tarabuka, namiętnego poetę tonącego w wiecznych tęsknotach do kobiet i do utrwalania swojej twórczości.
Jakoś dziwnym trafem nigdy wcześniej nie czytałam o jego przygodach, ale jednak Leśmian i baśnie to dobry duet. Językowo i przygodowo. Humor też jest, a jak wiadomo - humor jest ważny.
Dzisiaj środa, poza czytaniem pamiętamy o dzierganiu (z Maknetą). W chwilach zaoszczędzonych na podróżowaniu dziergam skrzyżowanie Natalii z Rosiną. Po Natalii ma ażurek, po Rosinie ma budowę (czyli szalowy kołnierz i reglan). Dziergam z lnu pomieszanym z bawełną i w takim tempie, że mam nadzieję skończyć przed latem. I mam nadzieję, że włóczka też się nie skończy przed końcem dziergania.
Dziękuję za odwiedziny i komentarze. Miłego dnia! :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wszystkie utwory Leśmiana napisane są pięknym językiem. O przygodach Sindbada czytałam ostatnio jak moje dziecię miało jakieś siedem lat ( czyli trochę latek temu:) ).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To prawda. Ja z dzieciństwa pamiętam tylko "Sezamowe klechdy" (bo miałam) i bajkę o pięknej Parysadzie. Też była ładna. :)
UsuńPozdrawiam!
Mam nadzieję, że podróż się udała, jeżeli byłaś tam, gdzie podpowiada wskazówka ze zdjęcia, to szczerze zazdroszczę:)Przyznam się, że mam spore zaległości w klasyce, chociaż zawsze wydawało mi się, że dużo czytam i dużo przeczytałam:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAch, to Bubulina w udziergach lansuje Zakopane już od dwóch lat. A ja ostatnio to raczej stacjonarnie - urlop raz w roku (no, może dwa). :)
UsuńHy, bo oni za dużo naprodukowali tej klasyki, żaden normalny człowiek nie da rady. Pozdrawiam! :)
Uwielbiam Twojego modela :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo jest fotogeniczna. I bardziej okrągła niż ja, co mnie nieodmiennie pociesza. :))
UsuńPozdrawiam
Kiedyś też miałam pęd do podróży, ostatnio jakoś mi trochę oklapł:(. Chyba będę musiała nad tym popracować;).
OdpowiedzUsuńJa nie mam za bardzo możliwości, to się ratuję literaturą podróżniczą. Też działa. :)
UsuńSindbad kojarzy mi się przede wszystkim z animowaną bajką dla dzieci, którą oglądałam we wczesnym dzieciństwie, jeszcze w czarnobiałym telewizorze.
OdpowiedzUsuńTeż nie oglądałam. :)
Usuń